Pobudka przed ósmą - owsianka, tost, bekon, jajko, jogurt, owoce i w drogę. Irlandzkim śniadaniem zaczynamy dzień, by następnie o godzinie 9.00 rozpocząć naukę i praktykę.
Podstawowym środkiem komunikacji miejskiej są własne nogi, ponieważ przejście do centrum z najdalej wysuniętej części miasta zajmuje maksymalnie 20 minut. Przy czym przy przejściu przez drogę należy pamiętać, o tym że samochód nadjeżdża zawsze z najmniej oczekiwanej strony czyli z prawej. Co jest nie bez znaczenia gdyż przejścia dla pieszych wraz z sygnalizacją świetlną znajdują się wyłącznie w najbardziej newralgicznych punktach miasta, a większość dróg pozbawiona jest tzw. zebry, co z drugiej strony daje pieszym więcej swobody. Paradoksalnie nikogo nie dziwi kierowca bez prawa jazdy, poruszający się samochodem z naklejoną literką L wydrukowaną na zwykłej kartce...
Przygotowani na mocny deszcz, ale również na gorące słońce i mocny wiatr skutecznie wiejący pod szybko przemieszczającymi się chmurami na niewielkiej wysokości, przemierzamy przepiękne uliczki z tradycyjną niską zabudową i witrynami sklepów, które pamiętają dawne czasy.
Zmierzamy do siedziby YIT oraz do Gilbert Centre na lekcje nie tylko języka ale i historii, zwyczajów i ciekawostek o Irlandii.
Zmęczeni wracamy na kolację czy też obiad przygotowany przez nasze host family.
Wkrótce kolejna relacja z naszej Irlandzkiej przygody.
Polecam galerię zdjęć z Doneraile Park oraz szkoleń.
W najbliższym czasie zamieścimy kolejne zdjęcia z naszymi irlandzkimi domami.